?mier? przysz?a tak szybko i niespodziewanie. Zaledwie 3 dni u mnie poby?, ?wawy, ciekawski, ufny, pierwszy nauczy? si? pi? z poide?ka i potem przyucza? swojego brata.
Wczoraj sta?o si? co? dziwnego. Po kolejnej wizycie na mojej d?oni [dodam, ?e robi? to ca?kowicie sam bez przymusu] zesztywnia?. Zrobi? si? osowia?y, z?bki mu stuka?y jakby si? trz?s?, p?ucka strasznie szybko pracowa?y. Odstawi?am go do klatki, ale stan si? nie zmieni?. W?óczy? za sob? ?apki, przewraca? si?, z wielk? panik? skaka? po klatce, ale nie móg? si? jej z?apa?. Ci?gle s?ysza?am dziwne chrobotanie przy oddechu.
I teraz nie wiem, czy mam obwinia? za to siebie, przestraszy?am go a? tak, ?e umar?? Czy cholerny zoolog, do którego dzisiaj jad? i zrobi? im tak? awantur?, ?e ju? nikt u nich zwierz?t nie kupi.
To by?o jeszcze pe?ne ?ycia dziecko, które nie doczeka?o si? przed ?mierci? swojego imienia. Zostawi? swojego brata samego i b?d? si? codziennie modli?a, aby chocia? on by? zdrowy.
A najgorsze w tym wszystkim by?o to, ?e przez ca?? noc jak malucha pilnowa?am by?am kompletnie bezradna. Moczy?am mu pyszczek wod?, podsuwa?am roz?upane ziarenka, aby cokolwiek zjad?. Lekko zagrza?am mleko, ale on nic, albo nie kontaktowa? zupe?nie nie zwracaj?c uwagi, ?e go dotykam, albo ucieka? spanikowany, ale w zwolnionym tempie, nie potrafi? szybciej, upada?.
Id? zagrza? wod?, aby pola? gleb?, gdzie go pochowam. Jest zamarznieta i twarda, musz? j? zmi?kczy? i ogrza?, bo do ?mietnika go nie wyrzuc?, ani nie zostawi? na po?arcie tutejszym kotom.
Maluszku, oby tam po drugiej stronie by?o Ci dobrze z innymi mysimi kolegami i kole?ankami.
Zd??y?am jeszcze wczoraj przed tym nag?ym atakiem zrobi? mu kilka zdj??. I kto by si? spodziewa? po takiej rezolutnej myszce...
Z braciszkiem, dzielili si? wszystkim. Od jedzonka, po wspóln? zabaw?, a? po miejsce do spania, nigdy nie zasypiali oddzielnie.
Brat jakby co? przeczuwa?. K?ad? si? obok dysz?cego mniejszego krewniaka. Tr?ca? go noskiem, podk?ada? pyszczek pod jego. A? serce si? kraja, ?e zosta? sam... Teraz musz? go kocha? i za siebie i za ma?ego ?ó?ciutkiego braciszka, do którego do??czy mam nadziej? jak najpó?niej.
Nikt nigdy nie odchodzi na zawsze. Przyjdz we wiosne nad grób i zobacz jak bujnie trawa ro?nie - to jest w?asnie pot?ga natury, on ?yje... w tej trawie
Imi?: Dorota Pomogła: 13 razy Dołączyła: 31 Maj 2009 Posty: 1157 Skąd: Wroc?aw
Wysłany: 2010-03-09, 20:30
Yun, wspó?czuj? straty myszka.
Awantura nic nie wskóra, tak to jest ze sklepami.
Mo?e pomy?l kiedy? jednak o rasowych.
Pozdrawiam
_________________ Atos[*], Portos[*], Hana[*], Iskierka[*], Miko[*], Yuki[*], Tica[*], Maya[*]
Los zwierz?t jest dla mnie wa?niejszy ni? strach przed o?mieszeniem. Los zwierz?t jest nierozerwalnie zwi?zany z losem cz?owieka. (Emil Zola)
Hodowla: Artistic
Stowarzyszenie: PMC Pomogła: 20 razy Wiek: 35 Dołączyła: 06 Mar 2010 Posty: 1287 Skąd: Strzelin/Wroc?aw
Wysłany: 2010-03-09, 20:44
Co? czuj?, ?e po takiej traumie ju? nigdy do zoologa nie zajrz? po ?ywy zakup.
Zastanawiam si? tylko, czy to normalne, ?e jego brat teraz strasznie si? mnie boi? By?o wszystko w porz?dku, wchodzili obaj mi na r?k?, a teraz drugi ucieka spanikowany jak otwieram klatk?.
Hodowla: Artistic
Stowarzyszenie: PMC Pomogła: 20 razy Wiek: 35 Dołączyła: 06 Mar 2010 Posty: 1287 Skąd: Strzelin/Wroc?aw
Wysłany: 2011-06-05, 17:29 Karmel
Dzisiaj, do?ywaj?c wieku ok. 15-16 miesi?cy odszed? w naturalnej kolei rzeczy mój Karmelek. Kochany rodzynek w?ród rasowych hodowlanych myszy. Jedyny, do którego si? przywi?za?am. Najwi?kszy pieszczoch jakiego kiedykolwiek widzia?am.
Odszed? ze staro?ci, bez widocznych objaw chorobowych.
Ostatnio zgonów mia?am u siebie wiele, jednak dopiero ta strata zabola?a mnie dotkliwie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach